Porażka PGE Skry w pierwszym meczu o 11. miejsce - PGE Skra Bełchatów - www
Porażka PGE Skry w pierwszym meczu o 11. miejsce
W kadrze PGE Skry na czwartkowe starcie w Katowicach zabrakło Karola Kłosa, Filippo Lanzy i Aleksandara Atanasijevicia.
Od premierowych akcji pierwszego seta w hali Szopienice toczyła się wyrównana walka punkt za punkt. Po stronie PGE Skry ataki kończyli Musiał i Kooy, w zespole GKS-u tym samym odpowiadali Szymański i Domagała. Wynik cały czas oscylował wokół remisu (2:2, 5:5, 7:7, 11:11) – bełchatowianie wyszli na prowadzenie 13:11 po błędzie rywali w przyjęciu i przechodzącej piłce wykorzystanej przez Gunię. Czas wziął Grzegorz Słaby – po przerwie skutecznie ze środka zaatakował Sebastian Adamczyk, kontrę wykorzystał Szymański i było po 13. Po chwili żółto-czarni znów mieli dwa punkty przewagi, a gdy w aut ze skrzydła uderzył Szymański, zrobiło się 18:15 dla PGE Skry. Gospodarze walczyli jednak o odrobienie strat – gdy doprowadzili do remisu po 21, o czas poprosił Andrea Gardini. W samej końcówce blokiem zatrzymany został Musiał i GKS wyszedł na prowadzenie 23:22. Ostatecznie, po grze na przewagi, w pierwszej partii gospodarze wygrali 26:24.
Na początku drugiego seta katowiczanie prowadzili 4:2, ale po udanych blokach PGE Skra szybko doprowadziła do remisu, a później wyszła na prowadzenie 5:4. Przez kilka kolejnych minut żółto-czarni utrzymywali minimalną przewagę – przy zagrywkach Damiana Domagały GKS najpierw wyrównał stan seta (po 11), a później prowadził 13:11. O przerwę poprosił Andrea Gardini – po czasie atakujący GKS-u zaserwował w siatkę. Gospodarze utrzymywali dystans, a gdy asa zagrał Piotr Hain, było już 19:16 dla katowiczan. Drużyna z Bełchatowa nie składała jednak broni – gdy bardzo długą akcję skończył Musiał, a przewaga GKS-u zmalała do punktu (21:20), czas wziął Grzegorz Słaby. Po przerwie jego zawodnicy znów odskoczyli bełchatowianom – po skutecznej zagrywce Adamczyka było 23:20. Tych strat nie udało się już odrobić – druga partia również padła łupem miejscowych (25:21).
W trzecim secie, po początkowym prowadzeniu PGE Skry, gospodarze szybko wyrównali wynik (po 4). Po chwili – m.in. za sprawą udanych ataków Wiktora Musiała – bełchatowianie odzyskali dwupunktową przewagę. GKS popełniał więcej błędów, także w polu serwisowym, a żółto-czarni byli czas dwa „oczka” z przodu (9:7, 11:9, 13:11). W połowie seta zespół Grzegorza Słabego doprowadził do remisu po 15 – regularnie punktował przede wszystkim Jakub Szymański, zaś w drużynie z Bełchatowa wynik trzymali głównie Musiał i Vasina. Gdy po kolejnym błędzie własnym gospodarzy było 20:18 dla PGE Skry, szkoleniowiec GKS-u poprosił o czas. Żółto-czarni nie stracili jednak koncentracji i wygrali trzecią partię 25:22.
W czwartego seta lepiej weszli gospodarze, którzy prowadzili 5:2. Bełchatowianie, m.in. za sprawą skutecznych ataków Musiała, dość szybko zniwelowali straty (7:7), ale przy zagrywce Quirogi GKS znów wypracował sobie trzypunktową przewagę (10:7). Zawodnicy PGE Skry walczyli, starali się gonić wynik, ale ze skrzydeł regularnie punktowali Szymański i Domagała, piłki ze środka kończył Adamczyk i w połowie seta było 18:14 dla GKS-u. Okazał się to moment decydujący dla losów nie tylko tej partii, ale i całego meczu. Katowiczanie wygrali czwartą odsłonę do 21, a spotkanie 3:1.
Rewanż we wtorek o 17:30 w hali Energia.
GKS Katowice – PGE Skra Bełchatów 3:1 (26:24, 25:21, 22:25, 25:21)
GKS: Jakub Szymański, Damian Domagała, Sebastian Adamczyk, Piotr Hain, Georgi Seganov, Gonzalo Quiroga i Bartosz Mariański (l).
Trener: Grzegorz Słaby
PGE Skra: Wiktor Musiał, Dawid Gunia, Bartłomiej Janus, Dick Kooy, Lukas Vasina, Grzegorz Łomacz i Jędrzej Gruszczyński (l) oraz Mihajlo Mitić.
Trener: Andrea Gardini
MVP: Damian Domagała