Autor: Aleksandra Filipiak-Graczykowska

Porażka po pięciosetowej walce. PGE Skra - ZAKSA 2:3

W spotkaniu 12. kolejki PlusLigi PGE Skra Bełchatów przegrała z Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle 2:3 (25:14, 23:25, 25:21, 23:25, 9:15). Sponsorem Meczu była firma Cegielnia Grabarz.

Spotkanie z dwukrotnym zwycięzcą Ligi Mistrzów bełchatowianie zaczęli w takim samym zestawieniu, jak poprzednie wygrane 3:0 starcie z Cerradem ENEĄ Czarnymi Radom, czyli z m.in. z Wiktorem Musiałem na pozycji atakującego.

W pierwszym secie PGE Skra bardzo szybko wyszła na prowadzenie. Po asie serwisowym Kooya było 4:2 dla gospodarzy, później kontrę wykorzystał Lanza, zablokowani zostali Wiltenburg oraz Śliwka - przy stanie 10:4 o czas poprosił trener Tuomas Sammelvuo. Po przerwie atak po bloku skończył Kaczmarek, zablokowany został Musiał, a w sytuacyjnej akcji w siatkę zaatakował Kooy i było już tylko 12:9 dla żółto-czarnych, którzy jednak nie pozwalali rywalom na dalsze odrabianie strat, a nawet odbudowali przewagę. Kiedy po błędzie Żalińskiego w przyjęciu kontrę ze środka wykorzystał Bieniek zrobiło się 18:12 dla PGE Skry i grę znów przerwał trener Sammelvuo. Po niej co prawda atak skończył Kaczmarek, ale po chwili ze środka znów zapunktował Bieniek, dwa razy w aut uderzył Śliwka i było 21:13 dla zespołu Joela Banksa. W końcówce bełchatowianie postawili kropkę nad i - ostatni punkt zdobył zagrywką Mateusz Bieniek.

W drugiej partii to goście rozpoczęli od prowadzenia 4:1 przy zagrywce Kaczmarka, jednak po chwili Dick Kooy najpierw skończył atak, a później zaserwował asa i było już tylko 4:3. Po kolejnych akcjach i bloku Lanzy bełchatowianie doprowadzili do remisu 5:5, a następnie Włoch wykorzystał kontrę i PGE Skra prowadziła 7:6. W kolejnych fragmentach toczyła się twarda gra punkt za punkt. Oba zespoły nie oszczędzały się na zagrywce, sporo było potężnych ataków i widowiskowych obron. Wynik cały czas oscylował w granicach remisu (9:9, 13:13) i dopiero blok na Musiale dał gościom dwa punkty przewagi (18:16). Dwie kolejne akcje też padły łupem ZAKSY i wydawało się, że kędzierzynianie będą zmierzać do wyrównania stanu meczu. PGE Skra nie składała jednak broni. Przy zagrywce Kooya straty udało się zmniejszyć (20:18), jednak goście nie pozwolili sobie na więcej błędów. Przy stanie 22:18 dla ZAKSY o czas poprosił jeszcze trener Joel Banks. Po przerwie bełchatowianie znów odrobili dwa punkty (22:20), ale atak skończył Śliwka. Po chwili przyjmujący z Kędzierzyna popełnił błąd piłki rzuconej i przewaga gości stopniała do jednego punktu (23:22), a po następnej akcji był już remis, gdy Lanza wykorzystał kontrę. Dwie decydujące piłki padły jednak łupem ZAKSY - najpierw atak skończył Śliwka, a przy piłce meczowej zablokowany został Musiał (25:23).

Trzecią partię PGE Skra zaczęła od prowadzenia 4:0, a przy stanie 6:1 przerwę wziął Tuomas Sammelvuo. Po czasie ZAKSA zaczęła grać skuteczniej i zniwelowała większość strat (9:7), ale po chwili bełchatowianie znów wrzucili wyższy bieg. Zafunkcjonował blok, błędy w ataku popełnili Staszewski i Kaczmarek - przy stanie 13:7 drugi czas wziął szkoleniowiec gości. Żółto-czarni cały czas grali jednak swoim rytmem, wygrywali długie akcje, a w szeregach ZAKSY pojawiły się kolejne błędy (14:9, 20:14). I kiedy wydawało się, że seta pewnie wygra PGE Skra, zespół przyjezdnych zaczął odrabiać straty. Przy stanie 20:16 czas wziął Joel Banks, ale po chwili było już tylko 22:20. Wtedy zafunkcjonował blok gospodarzy zatrzymując Kaczmarka (23:21), arcyważną piłkę ze środka skończył Kłos, a seta sfinalizował Lanza, który wykorzystał kontrę (25:21).

Czwartego seta lepiej zaczęli goście, którzy wyszli na prowadzenie 4:1 i utrzymywali przewagę w kolejnych fragmentach seta. PGE Skra popełniała więcej błędów, dobrze pracował też blok ZAKSY, dzięki czemu rywale mieli okazje do kontr. Po pomyłce Kooya w ataku przy stanie 10:6 grę przerwał trener Joel Banks, jednak kędzierzynianie cały czas trzymali żółto-czarnych na dystans. Dobre przyjęcie pozwalało Januszowi grać na środku z Paszyckim, ze skrzydła punktował też Śliwka (12:7, 16:11). Gospodarze nie składali jednak broni i starali się punkt po punkcie odrabiać straty. Kiedy przewaga ZAKSY stopniała do dwóch „oczek” (17:15) o czas poprosił Tuomas Sammelvuo, ale w kolejnej akcji Kłos zatrzymał atak Śliwki z drugiej linii. Końcówka seta była bardzo wyrównana. Kiedy Marcin Janusz zagrał asa na 22:19 bliżej przedłużenia spotkania byli goście, jednak po chwili atak skończył Lanza, na skrzydle pomylił się Śliwka i PGE Skra wciąż była w grze. W decydującym momencie piłkę setową wykorzystał Staszewski i o losach meczu miał zdecydował tie-break.

Tego natomiast lepiej zaczęli goście, który prowadzili 2:0, a po chwili po bloku na Musiale zwiększyli prowadzenie do 4:1. O czas natychmiast poprosił Joel Banks, jednak po przerwie kolejne trzy punkty zapisała sobie ZAKSA i przy stanie 7:1 to ona była dużo bliżej końcowego triumfu. Bełchatowanie próbowali odrabiać straty, ale rywale nie pozwolili sobie nawet na moment dekoncentracji, kończyli swoje akcje i nie popełniali błędów. Ostatecznie drugą piłkę meczową wykorzystał Paszycki, który skończył atak ze środka (15:9).

PGE Skra Bełchatów - Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 2:3 (25:14, 23:25, 25:21, 23:25, 9:15)

PGE Skra: Wiktor Musiał, Karol Kłos, Dick Kooy, Grzegorz Łomacz, Mateusz Bieniek, Filippo Lanza i Kacper Piechocki oraz Jakub Rybicki, Lukas Vasina.
Trener: Joel Banks

ZAKSA: Łukasz Kaczmarek, Marcin Janusz, Twan Wiltenburg, Aleksander Śliwka, Dmytro Pashytskyy, Wojciech Żaliński i Erik Shoji oraz Tomasz Kalembka, Adrian Staszewski, Przemysław Stępień, Bartłomiej Kluth.
Trener: Tuomas Sammelvuo