Historia - PGE GiEK Skra Bełchatów - www
Przykładowy tekst sformatowy
Historia
PGE GiEK Skra ma w kolekcji dziewięć złotych medali mistrzostw Polski, siedem triumfów w Pucharze Polski oraz cztery wygrane w Superpucharze Polski, co czyni ją najbardziej utytułowanym siatkarskim klubem XXI wieku w kraju. Siatkarze PGE GiEK Skry napisali piękną i wielostronicową historię naszego klubu oraz współtworzyli historię reprezentacji Polski, z głównymi rozdziałami o mistrzostwach świata 2014 i 2018. Co najważniejsze, to historia, która wciąż się pisze.
Od RKS do KPS
Wielosekcyjny klub RKS Skra powstał w 1930 roku. W pierwszym okresie działalności jego wiodącą sekcją była sekcja piłki nożnej, a dopiero w 1957 roku utworzono sekcję piłki siatkowej mężczyzn. Dwadzieścia lat później z klubu wydzielono sekcję piłkarską i włączono ją do Kopalni Węgla Brunatnego Bełchatów. W 1991 roku patronat nad klubem objęła Elektrownia Bełchatów, co zapoczątkowało rozwój drużyny siatkarzy. Utworzony wówczas klub o nazwie EKS - Skra już w 1994 roku awansował do II ligi, w 1997 roku do I ligi, by w 1999 znaleźć się w I lidze Serii A. Niestety, po roku zespół spadł do Serii B, by po rocznej przerwie powrócił do powstałej Polskiej Ligi Siatkówki, sprawiając ogromną niespodziankę, zdobywając w sezonie 2001/2002 brązowy medal Mistrzostw Polski.
Następne lata to ugruntowana pozycja klubu w rozgrywkach o tytuł Mistrza Polski. Po szóstej lokacie w sezonie 2002/2003, w kolejnym roku Skra znalazła się w pierwszej czwórce rozgrywek, przegrywając walkę o brązowy medal z AZS-em Częstochowa, oraz była finalistą Pucharu Polski, co zapewniło jej trzeci raz z rzędu udział w rozgrywkach europejskich - Pucharze CEV. 10 września 2004 roku Energetyczny Klub Sportowy Skra Bełchatów zawiązał Sportową Spółkę Akcyjną o nazwie: Klub Piłki Siatkowej Skra Bełchatów SSA.
Jedenasty start w Lidze Mistrzów
Prawie 10 000 przebytych kilometrów, sześć zwycięstw i trzy domowe hale. Przygoda z jedenastą w historii klubu Ligą Mistrzów rozpoczęła się jeszcze na jej przedsionku, w Salonikach. To tam siatkarze PGE Skry pokonali w pierwszym meczu ostatniej rundy eliminacyjnej PAOK 3:0. Mecz rewanżowy odbył się… w Wieluniu. Bełchatowianie wygrali go 3:1 i przypieczętowali swój awans do fazy grupowej najbardziej prestiżowych rozgrywek na Starym Kontynencie. Warto zaznaczyć, że WOSiR był już piątym obiektem, w którym PGE Skra rozegrała mecz Ligi Mistrzów. Wcześniej występowała w hali KWB i Energia w Bełchatowie oraz Pałacu Sportu i Atlas Arenie w Łodzi. Rywalami bełchatowian w grupie D były: SCM Universitatea Craiova, Azimut Modena i ACH Volley Lublana. Żółto-czarni z bilansem trzech zwycięstw i trzech porażek po raz jedenasty awansowali do fazy pucharowej Ligi Mistrzów! W play-off 12 los przydzielił żółto-czarnym jednego z najbardziej wymagających rywali i faworyta tej edycji - Cucine Lube Civitanova. - To drużyna, która gra najlepszą siatkówkę w Europie. Możemy jeszcze wymienić Zenit Kazań, ale uważam, że nie jest aż tak dobry. Musimy grać na 120%, żeby z nimi wygrać – komentował drugi trener, Krzysztof Stelmach. Bełchatowianie podjęli wyzwanie i z włoskim gigantem walczyli jak równy z równym. W pierwszym pojedynku w żółto-czarnej Atlas Arenie podopieczni Philippe'a Blaina byli blisko sprawienia niespodzianki. Żałowali zwłaszcza przegranej końcówki w trzecim secie i ulegli brązowemu medaliście ostatniego sezonu Ligi Mistrzów 1:3. - Zostawiliśmy na boisku kawał zdrowia i serca. Kluczowy trzeci set zadecydował o tym, że w czwartym, rywalom grało się łatwiej - ocenił Michał Winiarski. - W niektórych momentach zabrakło szczęścia. Cieszę się, że zagraliśmy dobrze jako zespół i każdy z nas może spojrzeć koledze w oczy, nie możemy sobie nic zarzucić - podsumował Mariusz Wlazły. W rewanżu przed PGE Skrą było trudne zadanie. Żółto-czarni do awansu do kolejnej rundy potrzebowali wygranej za 3 punkty i zwycięstwa w „złotym secie”. Planu nie udało się zrealizować i już po dwóch pierwszych odsłonach, to rywale byli pewni gry w kolejnej rundzie. Bełchatowianie z jedenastą Ligą Mistrzów pożegnali się jednak z honorem. W rewanżowym meczu play-off 12 PGE Skra wygrała z Cucine Lube 3:2.
13. medal w historii mistrzostw Polski
Szesnastozespołowa PlusLiga, 30 serii spotkań i play-offy rozgrywane systemem mecz i rewanż. Nowy sezon przyniósł wiele zmian, ale nie zmieniła się obecność bełchatowian w czołówce, którzy zdobyli 13 medal w historii klubu. Nim zawisł on na szyjach siatkarzy PGE Skry, rozegrali oni najdłuższą w historii fazę zasadniczą. Ich bilans to 25 wygranych, 5 porażek – jedna z nich to walkower i trzecie miejsce przed play-offami.
- Runda w naszym wykonaniu nie była optymalna, ale niezła. Terminarz meczowy był bardzo napięty, dodatkowo rozgrywaliśmy spotkania Ligi Mistrzów, brakowało czasu na regenerację i odpoczynek czy cięższy trening. Niestety nie omijały nas urazy i kontuzje. Myślę, iż ogólnie podsumowanie rundy zasadniczej wypada na plus. Na boiskach PlusLigi przegraliśmy cztery spotkania, bo wynik meczu z Espadonem został zweryfikowany i przyznano walkower drużynie ze Szczecina. Z punktami za to spotkanie zajęlibyśmy drugą pozycję w tabeli. Przedsezonowy cel, czyli znalezienie się w pierwszej czwórce po fazie zasadniczej, która będzie biła się o medale, został osiągnięty - mówił trener Philippe Blain.
W półfinale bełchatowianie zmierzyli się z Asseco Resovią. W pierwszym meczu PGE Skra przy fantastycznym dopingu kibiców w Atlas Arenie wygrała 3:0! - Nie mieliśmy wątpliwości, aby rozegrać ten półfinał w Łodzi, siatkarze grają dla kibiców – argumentował decyzję o przeniesieniu meczu z Bełchatowa, prezes Konrad Piechocki. Fani dopisali i… nie mogli żałować. W pierwszym secie punktem zwrotnym okazały się zagrywki Srećko Lisinaca. Serb pojawił się w polu serwisowym przy stanie 12:13 i opuścił go przy 17:13 dla PGE Skry. Tej przewagi bełchatowianie już nie wypuścili z rąk. Tak wygrany set napędził żółto-czarnych i bieg wydarzeń zaczął przypominać to, co wydarzyło się w tej hali 30 listopada 2014 roku. Bełchatowianie wygrali kolejne partie do 15 i 13! W rewanżu na Podpromiu żółto-czarni także byli lepsi. Wygrali 3:2 i po raz dziesiąty w historii awansowali do finału Mistrzostw Polski. O złoto zagrali z obrońcami tytułu – ZAKSĄ, której bardzo chcieli zrewanżować się za porażkę we Wrocławiu. Niestety, w pierwszym meczu rozgrywanym w wypełnionej po brzegi Atlas Arenie PGE Skra przegrała 0:3. Bełchatowianie rozpoczęli w świetnym stylu, przycisnęli aktualnych mistrzów kraju i szybko zbudowali przewagę, sięgającą nawet czterech punktów. W końcówce ZAKSA odrobiła jednak starty, a chwilę potem objęła prowadzenie 22:21. Żółto-czarni obronili dwie piłki setowe, ale trzeciej szansy na zakończenie partii mistrzowie Polski nie zmarnowali i wygrali do 25. W kolejnych dwóch także byli lepsi i zainkasowali bardzo ważne trzy punkty. Emocje związane z finałem PlusLigi nie były jedynymi, które towarzyszyły widzom zgromadzonym w Atlas Arenie. Po meczu miało miejsce symboliczne pożegnanie Michała Winiarskiego z kibicami PGE Skry i reprezentacji Polski. Siatkarz kilka dni wcześniej ze względu na przedłużające się problemy zdrowotne, zmuszony był zakończyć sportową karierę. Były brawa, tort i przemowy prezesa Konrada Piechockiego, Mariusza Wlazłego i oczywiście samego Michała, który wykonał też rundę honorową i pozował do setek zdjęć z kibicami. W rewanżu PGE Skra stanęła przed trudnym zadaniem. Początek rywalizacji dawał nadzieję, że to może być wieczór PGE Skry. Bełchatowianie po wspaniałej walce wygrali pierwszą partię i naładowani pozytywną energią ruszyli do ataku! Zespół Philippe’a Blaina w drugim secie prowadził już 18:13, ale gospodarzom udało się odrobić straty przy wyniku 20:20. W nerwowej końcówce lepiej poradzili sobie kędzierzynianie i to oni zwyciężyli 25:23. Okazało się to punktem zwrotnym. ZAKSA wygrała dwa kolejne sety, a to oznaczało, że obroni zdobyte rok temu trofeum. PGE Skra poprawiła osiągnięcie z poprzedniego sezonu i została wicemistrzem Polski.
- Runda w naszym wykonaniu nie była optymalna, ale niezła. Terminarz meczowy był bardzo napięty, dodatkowo rozgrywaliśmy spotkania Ligi Mistrzów, brakowało czasu na regenerację i odpoczynek czy cięższy trening. Niestety nie omijały nas urazy i kontuzje. Myślę, iż ogólnie podsumowanie rundy zasadniczej wypada na plus. Na boiskach PlusLigi przegraliśmy cztery spotkania, bo wynik meczu z Espadonem został zweryfikowany i przyznano walkower drużynie ze Szczecina. Z punktami za to spotkanie zajęlibyśmy drugą pozycję w tabeli. Przedsezonowy cel, czyli znalezienie się w pierwszej czwórce po fazie zasadniczej, która będzie biła się o medale, został osiągnięty - mówił trener Philippe Blain.
W półfinale bełchatowianie zmierzyli się z Asseco Resovią. W pierwszym meczu PGE Skra przy fantastycznym dopingu kibiców w Atlas Arenie wygrała 3:0! - Nie mieliśmy wątpliwości, aby rozegrać ten półfinał w Łodzi, siatkarze grają dla kibiców – argumentował decyzję o przeniesieniu meczu z Bełchatowa, prezes Konrad Piechocki. Fani dopisali i… nie mogli żałować. W pierwszym secie punktem zwrotnym okazały się zagrywki Srećko Lisinaca. Serb pojawił się w polu serwisowym przy stanie 12:13 i opuścił go przy 17:13 dla PGE Skry. Tej przewagi bełchatowianie już nie wypuścili z rąk. Tak wygrany set napędził żółto-czarnych i bieg wydarzeń zaczął przypominać to, co wydarzyło się w tej hali 30 listopada 2014 roku. Bełchatowianie wygrali kolejne partie do 15 i 13! W rewanżu na Podpromiu żółto-czarni także byli lepsi. Wygrali 3:2 i po raz dziesiąty w historii awansowali do finału Mistrzostw Polski. O złoto zagrali z obrońcami tytułu – ZAKSĄ, której bardzo chcieli zrewanżować się za porażkę we Wrocławiu. Niestety, w pierwszym meczu rozgrywanym w wypełnionej po brzegi Atlas Arenie PGE Skra przegrała 0:3. Bełchatowianie rozpoczęli w świetnym stylu, przycisnęli aktualnych mistrzów kraju i szybko zbudowali przewagę, sięgającą nawet czterech punktów. W końcówce ZAKSA odrobiła jednak starty, a chwilę potem objęła prowadzenie 22:21. Żółto-czarni obronili dwie piłki setowe, ale trzeciej szansy na zakończenie partii mistrzowie Polski nie zmarnowali i wygrali do 25. W kolejnych dwóch także byli lepsi i zainkasowali bardzo ważne trzy punkty. Emocje związane z finałem PlusLigi nie były jedynymi, które towarzyszyły widzom zgromadzonym w Atlas Arenie. Po meczu miało miejsce symboliczne pożegnanie Michała Winiarskiego z kibicami PGE Skry i reprezentacji Polski. Siatkarz kilka dni wcześniej ze względu na przedłużające się problemy zdrowotne, zmuszony był zakończyć sportową karierę. Były brawa, tort i przemowy prezesa Konrada Piechockiego, Mariusza Wlazłego i oczywiście samego Michała, który wykonał też rundę honorową i pozował do setek zdjęć z kibicami. W rewanżu PGE Skra stanęła przed trudnym zadaniem. Początek rywalizacji dawał nadzieję, że to może być wieczór PGE Skry. Bełchatowianie po wspaniałej walce wygrali pierwszą partię i naładowani pozytywną energią ruszyli do ataku! Zespół Philippe’a Blaina w drugim secie prowadził już 18:13, ale gospodarzom udało się odrobić straty przy wyniku 20:20. W nerwowej końcówce lepiej poradzili sobie kędzierzynianie i to oni zwyciężyli 25:23. Okazało się to punktem zwrotnym. ZAKSA wygrała dwa kolejne sety, a to oznaczało, że obroni zdobyte rok temu trofeum. PGE Skra poprawiła osiągnięcie z poprzedniego sezonu i została wicemistrzem Polski.
Dziewiąte Mistrzostwo Polski PGE Skry, triumf w Superpucharze oraz złoto naszych juniorów - to najważniejsze wydarzenia sezonu 2017/2018. Mariusz Wlazły podczas oficjalnego zakończenia przyznał, że sukces drużyny Radosława Kolanka zainspirował siatkarzy PGE Skry, którzy miesiąc później również sięgnęli po złoto Mistrzostw Polski. I tak, po 12 latach bełchatowski klub ponownie zakończył rozgrywki z podwójną koroną. Przypomnijmy sobie, jak przebiegał sezon 2017/2018, w którym PGE Skra rywalizowała w Superpucharze, Pucharze Polski, PlusLidze, Lidze Mistrzów i Klubowych Mistrzostwach Świata.
Już na początek sezonu doszło do starcia dwóch najlepszych ekip ubiegłego roku. O pierwsze trofeum PGE Skra rywalizowała z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Bełchatowianie wygrali 3:1, zdobywając trzeci w historii Superpuchar. Wielu powtarzało wtedy, że to nie ostatnie spotkanie tych zespołów w tegorocznych rozgrywkach.
Już na początek sezonu doszło do starcia dwóch najlepszych ekip ubiegłego roku. O pierwsze trofeum PGE Skra rywalizowała z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Bełchatowianie wygrali 3:1, zdobywając trzeci w historii Superpuchar. Wielu powtarzało wtedy, że to nie ostatnie spotkanie tych zespołów w tegorocznych rozgrywkach.
Nie nastąpiło to jednak w Pucharze Polski. Zamiast powtórki finału sprzed roku, we wrocławskiej hali Stulecia bełchatowianie zmierzyli się z rewelacją sezonu - Treflem Gdańsk. PGE Skra przegrała 0:3. - Takie mecze niestety są częścią naszego życia. Jako zawodnik też takie mecze miewałem i też takie mecze przegrywałem, dlatego najważniejsze, żebyśmy jak najszybciej o tym zapomnieli. Sezon dla nas się nie kończy, jest to dopiero półmetek - podkreślił drugi trener Michał Winiarski. Nasi siatkarze wrócili do Bełchatowa bez głównego trofeum, ale z nagrodami indywidualnymi. Srećko Lisinac został najlepszym blokującym, a Marcin Janusz najlepszym rozgrywającym turnieju finałowego.
Oprócz krajowych rozgrywek bełchatowianie mierzyli się na arenie międzynarodowej. I tak po pięciu latach PGE Skra ponownie wróciła do rywalizacji w Klubowych Mistrzostwach Świata. Tym razem medalu nie udało się wywalczyć i żółto-czarni zakończyli rozgrywki na czwartym miejscu, ale zdaniem trenera Roberto Piazzy była to ważna lekcja dla jego zespołu. - W tym momencie nie jestem zadowolony, ale graliśmy tutaj z najlepszymi drużynami na świecie. Te mecze zaprocentują w przyszłości - przyznał.
Na froncie Ligi Mistrzów zespół PGE Skry zakończył udział na fazie playoff 12, ale w dwunastym starcie klubu w tych rozgrywkach, zaprezentował wyjątkowo waleczny charakter, dzięki któremu odniósł ważne zwycięstwa z rosyjskimi gigantami. Choć grupę z Lokomotiwem Nowosybirsk, Dynamo Moskwa i Chaumont VB określano po losowaniu "grupą śmierci", to już po 5. kolejce nasz zespół był pewny awansu do fazy play-off. Zaczęło się jednak nie najlepiej, bo od dwóch porażek. - Po przegranym pierwszym meczu z Francuzami pewnie nikt nie zakładał takiego scenariusza. Wiedzieliśmy, że ta grupa nie należy do najprostszych, wiedzieliśmy, kogo mamy za rywali. Cieszymy się, że nasza forma była dość dobra w tych dniach, kiedy graliśmy te najważniejsze pojedynki – mówił po wywalczeniu awansu Mariusz Wlazły. Przeciwnikiem PGE Skry w playoff 12 był czterokrotny mistrz Włoch – Cucine Lube Civitanova. Pomimo klasy rywala, bełchatowianie mieli swoją szansę, zwłaszcza w pierwszym meczu w Łodzi. Z utytułowanym przeciwnikiem prowadzili już 2:0, ale nie postawili przysłowiowej kropki nad „i”. Cucine Lube wygrało 3:2. W rewanżu mistrzowie Włoch potwierdzili swoją wyższość, pokonując bełchatowian 3:0. - Wierzę, że wyciągniemy wnioski i będziemy grać o wiele lepiej. Byłoby super móc się cieszyć z tym zespołem, z tymi chłopakami na zakończenie PlusLigi – komentował Karol Kłos. Największy sukces a tym sezonie był dopiero przed zespołem.
Bełchatowianie fazę zasadniczą PlusLigi zakończyli na 2 miejscu, gwarantującym bezpośredni awans do półfinału. W nim podopieczni Roberto Piazzy mieli zmierzyć się z rewelacją sezonu - gdańskim Treflem. - W ostatnich trzech latach nie udało nam się zdobyć złota, dlatego teraz bardzo chcemy je wygrać i osiągnąć cel, o którym marzymy - przyznał Srećko Lisinac. Mobilizacji nie zabrakło także pozostałym siatkarzom, choć walka o 11 finał była bardzo wyrównana. Ostatecznie o awansie zadecydowały dwa spotkania wygrane przez bełchatowian po emocjonujących tie-breakach! W finale doszło do powtórki sprzed roku. Po drugiej stronie siatki stanął mistrz Polski ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. - Cieszymy się, że doczekaliśmy się rewanżu z poprzedniego sezonu - mówił Bartosz Bednorz. Pierwszy mecz odbył się w wypełnionej po brzegi bełchatowskiej Energii. - Dostosowaliśmy się do kibiców. Każdy z nas był pod wrażeniem, cieszymy się, że tak nas wspierali – mówił uśmiechnięty kapitan PGE Skry po zwycięstwie 3:0! W rewanżu w Kędzierzynie-Koźlu to rywale byli w uprzywilejowanej sytuacji. Pierwszy set zakończył się ich wygraną do 15, ale trzy kolejne żółto-czarni rozstrzygnęli na swoją korzyść i po 1469 dniach mogli świętować kolejne Mistrzostwo Polski! - Długo czekaliśmy w Bełchatowie na to Mistrzostwo, cały czas graliśmy o najwyższe cele, ale wciąż czegoś brakowało. Byliśmy głodni tego zwycięstwa – podkreślił Karol Kłos. - Zasłużyliśmy. Jesteśmy drużyną, która mimo kilku słabszych momentów, miała największy potencjał i cieszę się, że pokazaliśmy to pod koniec sezonu – dodał Marcin Janusz.
Zdobyty złoty medal jest 14 krążkiem wywalczonym przez bełchatowski klub w Mistrzostwach Polski. PGE Skra z dziewięcioma złotymi, dwoma srebrnymi i trzema brązowymi medalami, wyprzedziła Legię Warszawa i awansowała na drugie miejsce w rankingu, ustępują jedynie AZS AWF Warszawa.
Zdobyty złoty medal jest 14 krążkiem wywalczonym przez bełchatowski klub w Mistrzostwach Polski. PGE Skra z dziewięcioma złotymi, dwoma srebrnymi i trzema brązowymi medalami, wyprzedziła Legię Warszawa i awansowała na drugie miejsce w rankingu, ustępują jedynie AZS AWF Warszawa.
Sezon 2018/2019
O sezonie 2018/2019 w wykonaniu PGE Skry można napisać, że był słodko-gorzki. Bełchatowianie nie zdołali obronić tytułu mistrza Polski, który wywalczyli rok wcześniej. Nie znaleźli się też w strefie medalowej, a ostatecznie zajęli szóste miejsce w PlusLidze. Zarząd, sztab szkoleniowy i sami siatkarze nie ukrywali, że miejsce tak wielkiego klubu jest wśród najlepszych, ale z również z takiego wyniku można wyciągnąć wnioski i wszyscy wierzą, że kolejny sezon będzie dużo bardziej udany.
Nie oznacza to jednak, że rok był dla klubu stracony. PGE Skra wywalczyła Superpuchar Polski 2018 pokonując Trefla Gdańsk. Zrobiła również furorę w Lidze Mistrzów, w której wspólnie z Perugią zajęła trzecie miejsce, bowiem dopiero w półfinale uległa Cucine Lube Civitanova, czyli późniejszemu zwycięzcy całych rozgrywek. Co więcej, podczas meczu z Włochami w Atlas Arenie padł absolutny rekord frekwencji w całym sezonie Ligi Mistrzów. Bełchatowian wspierało ponad 10 tys. kibiców z całej Polski, o czym mówiono na całym świecie!
- Wywalczyliśmy Superpuchar Polski, mimo że wiele rzeczy wydarzyło się przed tym spotkaniem, a jednak potrafiliśmy się zebrać i zwyciężyć. Liga Mistrzów też była dla nas na początku ciężką drogą, ale potrafiliśmy awansować do najlepszej czwórki, mimo tych wszystkich zdrowotnych przygód, które spotkały nas po drodze. To wielki sukces. Rozgrywki PlusLigi nie poszły nam tak, jak tego oczekiwaliśmy, ale czasami trzeba przełknąć gorzką pigułkę, żeby móc się odrodzić i z nową, wielką siłą wejść w kolejny sezon - mówi Mariusz Wlazły, kapitan PGE Skry, który obchodził jubileusz swojego 15-lecia w klubie oraz PlusLidze.