Author: Aleksandra Filipiak-Graczykowska

Porażka z Asseco Resovią po pięciosetowej walce

W spotkaniu 5. kolejki PlusLigi PGE Skra Bełchatów przegrała z Asseco Resovią Rzeszów 2:3 (18:25, 25:13, 25:22, 22:25, 8:15).

Trener Joel Banks desygnował do gry w spotkaniu z Resovią Grzegorza Łomacza na rozegraniu, Aleksandara Atanasijevicia na ataku, Karola Kłosa i Mateusza Bieńka na środku, Dicka Kooya i Lukasa Vasinę na przyjęciu oraz Kacpra Piechockiego na pozycji libero.

Już w pierwszych minutach było widać, że będzie to starcie rozgrywane na dużej intensywności i na wysokim poziomie. Oba zespoły grały twardo, po stronie PGE Skry potężnie atakowali Atanasijević i Kooy, po stronie rywali tym samym odpowiadali Cebulj i DeFalco. Walka toczyła się punkt za punkt - gospodarzom na moment udało się odskoczyć na dwa "oczka" (8:6, 10:8), ale rzeszowianie szybko zniwelowali straty i sami wyszli na dwupunktowe prowadzenie po skutecznym podwójnym bloku na Atanasijeviciu. Po chwili błąd w obronie popełnił Kooy, zrobiło się 17:14 dla Asseco Resovii i o czas poprosił Joel Banks. Po nim jednak goście powiększyli przewagę - mocny serwis DeFalco odrzucił bełchatowian od siatki i Resovia wykorzystała kontrę, w następnej akcji zablokowany został Vasina, DeFalco zagrał asa i przy stanie 20:14 dla zespołu z Rzeszowa trener PGE Skry wziął drugi czas. Amerykański przyjmujący nie chciał się jednak pomylić w polu serwisowym i zrobiło się 22:14 dla rywali. Mimo dużej straty bełchatowianie nie złożyli broni - wygrali trzy kolejne akcje i przy wyniku 17:22 czas wziął trener Medei. W końcówce rzeszowianie zachowali skuteczność i wygrali partię 25:18.

W drugim secie PGE Skra wyszła na prowadzenie 3:0 - dwa ataki skończył Atanasijević, kontrę wykorzystał też Vasina. Po pojedynczym bloku Kłosa na środku siatki przewaga gospodarzy wzrosła do czterech punktów (7:3) i o przerwę poprosił Giampaolo Medei. Po niej Atanasijević zaserwował asa i było 8:3. Bełchatowianie grali skutecznie, kończyli nawet trudne kontry, do tego punktową zagrywkę dołożył Mateusz Bieniek i przy stanie 16:9 drugi czas wziął trener Resovii. Rozpędzonej w tym secie PGE Skry nie szło już jednak zatrzymać. Po asie serwisowym Kooya było 20:11 dla żółto-czarnych i stało się jasne, że gospodarze doprowadzą do wyrównania. Partię efektownym pojedynczym blokiem zakończył Vasina (25:13).

Na początku trzeciego seta to Resovia prowadziła 3:0, a dobrą serię rywali natychmiast przerwał trener Banks, który wziął czas i przyniosło to efekt, bo błyskawicznie zrobiło się 4:4. W kolejnych akcjach gra toczyła się punkt za punkt, ale po popsutej zagrywce Buckiego i pomyłce Cebulja w przyjęciu PGE Skra wyszła na prowadzenie 9:7 i przerwą reagował na to trener Medei. Kibice w hali Energia oglądali momentami niewiarygodne wymiany - tak było chociażby przy stanie 14:12 dla gospodarzy, kiedy najdłuższa i najbardziej efektowna akcja tej partii padła jednak łupem przyjezdnych. Końcówka była bardzo zacięta, a prowadzenie zmieniało się jak w kalejdoskopie. Bardzo ważną kontrę na 21:20 dla PGE Skry skończył Kłos, po chwili asa zaserwował Atanasijević i gospodarze prowadzili 22:20. I to właśnie ta minimalna przewaga okazała się w tej partii decydująca - przy piłce setowej dla gospodarzy DeFalco zaatakował w aut i PGE Skra wygrała 25:22.

Podobny, bardzo wyrównany przebieg miał set czwarty. Oba zespoły potężnie serwowały - na asa w wykonaniu Buckiego jeszcze silniejszą zagrywką odpowiedział Atanasijević. Kiedy Resovia wyszła na prowadzenie 12:9 o czas poprosił trener Joel Banks. Po nim jednak rzeszowianie nie zwolnili ręki w polu serwisowym i po asie Kochanowskiego było już 14:10. Bełchatowianie nie składali jednak broni - przy zagrywce Atanasijevicia zmniejszyli straty do 15:16, wykorzystali kontrę na 16:16 (atak Bieńka ze środka), a później wyszli na prowadzenie - sytuacyjną akcję zakończył Vasina. Szykowała się więc druga zacięta końcówka, w której decydujące okazały się dwa skuteczne bloki rzeszowian (18:21). Mimo walki bełchatowian, gościom udało się utrzymać ją do końca - w czwartym secie 25:22 wygrała Resovia.

Tie-break rozpoczął się od autowego ataku Kooya, ale w kolejnej akcji skuteczny był Vasina. Po chwili gospodarze efektownie zatrzymali na skrzydle Buckiego (4:2), jednak DeFalco znów pokazał się na zagrywce i było 4:4. Później na zagrywce mylili się Atanasijević i Kłos, Cebulj i Bucki. Przełomowy dla losów meczu okazał się moment przy 8:8. Najpierw serwis Kozamernika źle przyjął Bieniek, później goście wykorzystali kontrę, a następnie Bieniek ze środka posłał piłkę w aut i było 11:8 dla drużyny z Rzeszowa. Nie pomogła wzięta przez trenera Banksa przerwa - w ataku pomylił się Kooy, błąd podwójnego odbicia odgwizdano Łomaczowi i przy stanie 13:8 było wiadomo, że bełchatowianom trudno już będzie odwrócić losy tego meczu. Ostatecznie Resovia wygrała seta do 8, a całe spotkanie 3:2.

PGE Skra Bełchatów - Asseco Resovia Rzeszów 2:3 (18:25, 25:13, 25:22, 22:25, 8:15)

PGE Skra: Karol Kłos, Dick Kooy, Lukas Vasina, Aleksandar Atanasijević, Grzegorz Łomacz, Mateusz Bieniek i Kacper Piechocki oraz Filippo Lanza, Wiktor Musiał, Jakub Rybicki.

Asseco Resovia: Torey DeFalco, Jan Kochanowski, Jakub Bucki, Klemen Cebulj, Jan Kozamernik, Fabian Drzyzga i Paweł Zatorski oraz Michał Potera, Tomasz Piotrowski.