Author: Aleksandra Filipiak-Graczykowska

PGE Skra Bełchatów wygrywa z Treflem Gdańsk

W meczu 4. kolejki PlusLigi PGE Skra Bełchatów wygrała z Treflem Gdańsk 3:1 (23:25, 25:22, 25:21, 25:18).

Trener Joel Banks desygnował do gry w spotkaniu z Treflem taki sam skład, jaki rozpoczynał poprzednie mecze - z Grzegorzem Łomaczem na rozegraniu, Mateuszem Bieńkiem i Karolem Kłosem na środku, Aleksandarem Atanasijeviciem w ataku, Dickiem Kooyem i Filippo Lanzą na przyjęciu oraz Kacprem Piechockim na libero.

Mecz lepiej zaczęli gospodarze, którzy szybko wyszli na prowadzenie 6:2, głównie dzięki dobrym obronom i wykorzystywanym kontrom. Treflowi udało się odrobić te straty przy zagrywkach Barłomieja Bołądzia, ale po chwili asa zagrał Kooy, skutecznie zaatakował Lanza i przy stanie 15:12 dla PGE Skry o przerwę poprosił szkoleniowiec Trefla. Trzypunktowa przewaga gospodarzy utrzymywała się przez dłuższy czas i wydawało się, że wszystko zmierza do wygranej w pierwszej partii. Wtedy jednak na zagrywce pojawił się Lukas Kampa - najpierw po jego serwisie kontrę wykorzystał Bołądź, później rozgrywający zespołu z Gdańska zanotował asa i był remis po 20. W końcówce w aut zaatakował Atanasijević, kontrę wykorzystał dobrze znany w Bełchatowie Mikołaj Sawicki i goście wyszli na prowadzenie. Przy piłce setowej dla Trefla zagrywkę zepsuł Lanza i premierowa odsłona padła łupem przyjezdnych (25:23).

Drugi set zaczął się bardzo dobrze dla PGE Skry. Najpierw skutecznie zaatakował Lanza, w kolejnej akcji pomylił się Bołądź, po chwili jeden z zawodników Trefla dotknął siatki i było 3:0 dla żółto-czarnych. W kolejnych akcjach przyjezdni popełniali sporo błędów i przy stanie 6:1 dla PGE Skry trener drużyny gości wziął przerwę. Po niej gdańszczanie zaczęli punktować, ale cały czas utrzymywała się przewaga gospodarzy. Na zagrywce dobrze prezentował się Lanza, bełchatowianie trzymali skuteczność w pierwszej akcji, dokładali do tego również punktowe bloki (15:9, 16:11, 20:15). W końcówce Treflowi udało się zmniejszyć straty do dwóch punktów, ale gospodarze zachowali koncentrację i ostatecznie wygrali partię do 22.

W trzeciej odsłonie bełchatowianie także wyszli na prowadzenie już po kilku akcjach (6:3, 8:4) i mogli spokojnie kontrolować przebieg gry. Po bloku Bieńka na Bołądziu zrobiło się nawet 10:5 dla PGE Skry i o przerwę poprosił Igor Juricić. Przyniosła ona efekt, bo goście najpierw skutecznie zablokowali Kooya, później wykorzystali kontrę, a gdy Kooy zaatakował w aut, było już tylko 11:9 dla gospodarzy. Na szczęście w kolejnych akcjach zespół Joela Banksa odzyskał rytm - po skutecznym ataku Lanzy z drugiej linii przewaga ponownie wzrosła do czterech punktów (13:9) i utrzymywała się przez dłuższy czas. Dopiero w końcówce zrobiło się bardziej nerwowo, gdy Atanasijević pomylił się w ataku i Trefl znów miał punktowy kontakt - wówczas jednak bardzo ważną piłkę w kontrze skończył Lanza, w aut zaatakował Bołądź i PGE Skra miała piłki setowe (24:21). Wykorzystana została już pierwsza z nich, gdyż goście popełnili błąd ustawienia.

Czwarty set rozpoczął się od wyrównanej gry i akcji punkt za punkt - bełchatowianie wyszli na prowadzenie 9:7 po dwóch z rzędu blokach w wykonaniu Bieńka i Lanzy. Przy zagrywce Bartłomieja Bołądzia gościom udało się jednak doprowadzić do remisu po 13. PGE Skra odpowiedziała asem w wykonaniu Dicka Kooya (15:13), w bloku zapunktował Grzegorz Łomacz i było 17:14 dla żółto-czarnych. Po chwili błąd w ataku popełnił Bołądź i czas wziął trener Igor Juricić. I choć po nim gdańszczanom udało się złapać Atanasijevicia na potrójnym bloku, to w końcówce gospodarze zachowali koncentrację, nie pozwolili sobie na błędy i wygrali partię do 18, a cały mecz 3:1.

PGE Skra Bełchatów - Trefl Gdańsk 3:1 (23:25, 25:22, 25:21, 25:18)

PGE Skra: Karol Kłos, Dick Kooy, Aleksandar Atanasijević, Grzegorz Łomacz, Mateusz Bieniek, Filippo Lanza i Kacper Piechocki oraz Lukas Vasina, Wiktor Musiał, Jakub Rybicki.

Trefl: Jan Martinez Franchi, Patryk Niemiec, Bartłomiej Bołądź, Lukas Kampa, Karol Urbanowicz, Mikołaj Sawicki i Luke Perry oraz Mariusz Wlazły, Jakub Czerwiński, Jordan Zaleszczyk, Kamil Droszyński, Aliaksei Nasevich.