Author: Aleksandra Filipiak-Graczykowska

PGE Skra Bełchatów wygrała w trzech setach z GKS-em Katowice

W meczu 10. kolejki PlusLigi PGE Skra Bełchatów wygrała z GKS-em Katowice 3:0 (25:21, 25:21, 25:23).

Spotkanie w Katowicach PGE Skra rozpoczęła w takim samym składzie, jak starcie z Chaumont VB 52 w 1/16 finału Pucharu CEV, wygrane przez żółto-czarnych 3:0. Z kolei w zespole gospodarzy w pierwszej szóstce pojawił się Sebastian Adamczyk - wypożyczony na ten sezon z PGE Skry do GKS-u.

Pierwszy set nie zaczął się dla żółto-czarnych najlepiej. W aut zaatakował Kooy, zablokowany został Atanasijević i gospodarze prowadzili 4:1. Bełchatowianie dość szybko odrobili jednak straty, przede wszystkim za sprawą dobrej zagrywki - najpierw przechodzącą piłkę wykorzystał Bieniek, później asa zaserwował Atanasijević i było 9:9. Po kolejnych akcjach PGE Skra wyszła na prowadzenie, a gdy kontrę wykorzystał Lanza, miała już dwa punkty przewagi (13:11). Dystans ten utrzymywał się w następnych fragmentach seta (16:13, 18:15) i choć gospodarze nawiązali jeszcze z bełchatowianami walkę, doprowadzając do stanu 20:21, to w końcówce najpierw bardzo ważną piłkę skończył Lanza, później zafunkcjonował blok PGE Skry i ostatecznie partia skończyła się wygraną gości 25:21.

Bełchatowianie z animuszem rozpoczęli drugiego seta. Przy zagrywce Bieńka szybko wyszli na prowadzenie 4:0 i o czas poprosił trener Grzegorz Słaby. Po przerwie pierwszy punkt dla gospodarzy zdobył atakiem ze środka Adamczyk. Kilkupunktowa przewaga żółto-czarnych utrzymywała się w kolejnych fragmentach seta, a w połowie partii wzrosła do sześciu "oczek" (12:6, 15:9) - zespół Joela Banksa lepiej zagrywał, był skuteczniejszy w ataku, bardzo dobrze bronił, a zawodnicy GKS-u mieli problemy w przyjęciu i nie potrafili wykorzystać nadarzających się kontr. Kiedy Lanza najpierw zakończył akcję efektowną kiwką, a później wygrał przepychankę na siatce, zrobiło się 19:12 dla PGE Skry. Gospodarze nie składali jednak broni - zafunkcjonowała im zagrywka, bełchatowianom przytrafiło się kilka błędów i było już tylko 21:18 dla żółto-czarnych. Wtedy jednak atak skończył Kooy (22:18), w zagrywce w ważnym momencie pomylił się Rousseaux (24:21), a pierwszą piłkę setową wykorzystał Lanza (25:21) i w cały meczu było 2:0 dla gości.

PGE Skra pozytywnie weszła także w trzecią partię. Asa zaserwował Mateusz Bieniek, zagrywką popracował też Atanasijević i było 4:1 dla gości. Tym razem jednak katowiczanie dość szybko odrobili straty i po wykorzystanej kontrze przez Rousseaux’a było 8:8. Przebieg tego seta był najbardziej wyrównany - nawet jeśli bełchatowianom udało się odskoczył na 2-3 punkty, to GKS niwelował tę przewagę i wynik oscylował w granicach remisu. Przy stanie 18:18 po długiej akcji w aut zaatakował Dick Kooy i o czas poprosił Joel Banks. Po przerwie znów w ataku pomylił się Kooy, ale po chwili zablokowany został Jarosz, później katowiczanie dotknęli siatki i było po 20. W końcówce gra toczyła się punkt za punkt - goście wyszli na prowadzenie 23:22 po podbiciu ataku Quirogi i wykorzystanej kontrze przez Atanasijevicia. Po chwili zagrywkę zepsuł Jakub Jarosz, a ostatni punkt w meczu zdobył Atanasijević. PGE Skra wygrała partię 25:23, a całe spotkanie 3:0.

GKS Katowice - PGE Skra Bełchatów 0:3 (21:25, 21:25, 23:25)

GKS: Jakub Szymański, Jakub Jarosz, Marcin Kania, Sebastian Adamczyk, Tomas Rousseaux, Georgi Seganow i Bartosz Mariański oraz Damian Domagała, Gonzalo Quiroga, Wiktor Mielczarek, Piotr Hain, Jakub Nowosielski.

Trener: Grzegorz Słaby

PGE Skra: Karol Kłos, Dick Kooy, Aleksandar Atanasijević, Grzegorz Łomacz, Mateusz Bieniek, Filippo Lanza i Kacper Piechocki oraz Jakub Rybicki, Dawid Gunia.

Trener: Joel Banks